sobota, 3 października 2015

Wielki przegląd zapachów z każdej półki! Chanel, Lancome, D&G, Tesori d'Oriente, Yves Rocher i inne

Czasami żeby pachnieć jak milion dolarów należy wydać 300 zł. Czasami, bardzo rzadko, ale zdarza się, że starczy 30 zł. O tym, że nie cena zdobi perfumy i o tym, że nie szata zdobi kobietę - a zapach - przeczytacie poniżej.



Zanim przejdę do wywodu, który ze wszystkich tu zgromadzonych najbardziej zainteresuje tylko mnie, zaznaczę, że perfumy stają się moją nową małą pasją zaraz obok kosmetyków do makijażu. O ile makijażowe uniesienia są powiedzmy bardziej "affordable" jeśli chodzi o wydatki, tak dobre perfumy to zazwyczaj jednoznaczna decyzja: zęby w parapet. W ten oto sposób zdradziłam Wam moją autorską dietę pod tytułem "Pachnij i nie jedz".

Ostatnio niechcący trochę się poszalało. Naprawdę niechcący! Długotrwałe chorowanie sprzyja internetom i spacerom po internetowych sklepach. Poznałam kilka przecudownych zapachów, zbiera się trochę próbek. A oprócz tego moja własna rodzicielka mnie dopieściła, uzupełniłam kosmetyczną garderobę o stałych bywalców, wpadnie mi z powodu szalonej promocji w Sephorze parę rzeczy Benefitu i Too Faced (aaa!!! klikajcie tu po szczegóły, nie pożałujecie), wygrałam rozdanie u Lamadolamy, coś tam dostałam w prezencie... Także będzie co testować i o czym pisać. A jak wiemy nic tak owocnie nie wpływa na wenę kobiety jak nowe, heh, "muzy".

Kiedyś lubiłam perfumy, ale nie przywiązywałam uwagi do tego czy zapach jest złożony, czy się rozwija, czy ułatwia odbiór danej osoby czy go zniekształca, czy nie jedzie na wstępnie alkoholem, czy pachnie "tanio" czy "drogo". Minęło jednak trochę czasu, nos mi się wydziadowił i kapryszę teraz przy zapachach jak rozpieszczona Paryżanka.

CHANEL CHANCE EDT


A jak już jesteśmy przy ojczyźnie Wieży Eiffela i ślimaków w garnkach, to musi paść jedno słowo: Chanel. A dokładnie Chanel Chance pod postacią wody toaletowej (nie perfumowanej, perfumowana pachnie zupełnie inaczej). Kategoria: szyprowa, chociaż nikt normalny nie wie co to stwierdzenie znaczy. To jeden z przykładów zapachów absolutnie nieoczywistych. Wąchacie go i nie możecie jednoznacznie wyróżnić czym one pachną. Zdecydowanie lepiej opiszą go przymiotniki niż rzeczowniki. Jak więc pachną? Elegancko, ale jednocześnie przystępnie. Kobieco, ale jednocześnie zadziornie. Niby świeżo, ale jednocześnie ciepło i otulająco. Latem są jak energizujący koktajl wylany na rozpalone słońcem ciało, zimą są jak ciepły koc w luksusowym mieszkaniu. Za każdym razem gdy się nimi psikam, czuję się jakbym nagle w kieszeni miała milion złotych, najpiękniejszy makijaż, najlepsze ubranie i najseksowniejsze ciało. To zapach z jakim może utożsamiać się kobieta zadziorna, która w głębi duszy jest beznadziejną romantyczką. Miła, ale taka, która potrafi powiedzieć "no kurwa" kiedy trzeba i kiedy pasuje to do sytuacji. Ten zapach sam z siebie potrafi "dostosować się" do pory dnia, pasuję zarówno na dzień jak i na wieczór, chociaż niektórzy mogą już powiedzieć, że na wieczór jest za lekki. Dostaje w związku z nim mnóstwo komplementów i wiele osób mnie z nim kojarzy, Określiłabym go już jako mój signature scent - czyli w wolnym tłumaczeniu "zapach podpis/zapach wizytówkę".  Moje absolutnie ulubione.
Nie należy do najtrwalszych zapachów, ale przed jego aplikacją lubię potraktować się wazeliną, która znacznie przedłuża trwałość zapachu. Dużo dłużej trzyma się na włosach i ubraniach. Ostatnio wyjęłam kurtkę, którą nosiłam w zimie w zeszłym roku i jakie było moje zdziwienie jak nimi pachniała. Jest drogi, jak wszystkie zapachy Chanel, w Sephorze czy Douglasie za 50ml trzeba zapłacić nawet 370zł, ale od czasu do czasu można dostać go na promocjach gdzie jest sprzedawany nawet o ponad 100zł taniej lub oczywiście można upolować (oryginał) w internecie.

Dumnie macha do Was z mojej perfumowej półeczki



CHANEL COCO MADEMOISELLE EDP


Mademoiselle, to siostra Chance. Tylko taka trochę mroczniejsza i bardziej tajemnicza. Jeśli Chance jest spacerem w słoneczny dzień po bulwarach wiślanych, Mademoiselle jest spacerem w tym samym miejscu - ale nocą. Siostrzane porównanie padło też z jeszcze jednego powodu - to ulubiony zapach mojej siostry właśnie. I na niej prezentuje się znakomicie. Ale gdy skończą mi się Chance, myślę, że także ja zdecyduje się na nie.


DOLCE & GABBANA 3 L'IMPERATRICE EDT


Mówią, żeby nie chodzić do łóżka na pierwszej randce. Cóż, przypadkowy romans z tym zapachem, przerodził się w trwałe uczucie. Pachnie jak soczyste owoce polane lodowatą wodą. To zapach raczej na lato, ale tak cudownie dodaje energii, że będę go nosić także teraz. Jak wykończę miniaturkę na pewno zdecyduje się na pełnowymiarową wersję. Jest też nieco tańszy niż jego poprzednicy.



LANCOME TRESOR EDP


Na mojej półeczce stoi sobie tam po lewej stronie na zdjęciu. Pomarańczowy kolor idzie w parze z "pomarańczowym" zapachem. Pierwsze co wyczuwam to dojrzała brzoskwinia, później jest trochę róży i bardzo dużo pudru. Puder w perfumach lubię, niemniej tutaj byłoby lepiej gdyby było go ociupinkę mniej. Jest bardzo "ciepły", idealny na słoneczne jesienne dni, gdy depcze się opadnięte na trawę jabłka w sadzie? Czy coś. To zapach w stylu retro, ale w tym ich urok. 



ZARA WHITE EDT


Przypadkowa miłość z oklepanej sieciówki? Tak, zdarzyło się mi coś takiego. To drugiee od lewej na pierwszym zdjęciu. Takiego ładnego zdjęcia "katalogowego" nie mogę znaleźć w internecie. Do rzeczy: jak pachną? Jak Lancome Miracle. Kwiaty, szlachetne białe kwiaty. Zapach idealny na co dzień. Cena 29 zł, wybaczam w związku z tym kiepską trwałość.


TESORI D'ORIENTE - RÓŻNE ZAPACHY


Pisałam o jednym z ichniejszych zapachów w ulubieńcach lata TUTAJ. Mam dwie pełnowymiarowe wersje: Białe Piżmo i Mak Tybetański. O tych pierwszych przeczytacie w linku powyżej, te drugie to bliźniacza wersja Kenzo Flower. Mam jeszcze kilka próbek i absolutnie przepadłam przy Hibiskusie i Różowym Pieprzu (różowy pieprz to jeden z moich ulubionych składników zapachowych) oraz przy Smoczym Owocu, które pachną wypisz wymaluj jak Hypnotic Poison Diora. Zapachy Tesori są magiczne - są piękne, trwałe, absolutnie nietuzinkowe i kosztują 20 zł za 100ml. Nie wiem jak to możliwe, ale się raduję. Zrobię o nich osobny wpis.



CHRISTIAN LACROIX NUIT EDP


Jedyny zapach spod skrzydeł Avonu, które jestem w stanie docenić i zaakceptować. A nawet obdarzyć naprawdę mocnym uczuciem. To najdziwniejsze i najbardziej intrygujące perfumy jakie znam. Dziwne, mocne, "cmentarne", nieziemsko trwałe. Pachną jak spacer nocą w Halloween. Nie jestem pewna czy jeszcze je można dostać, niemniej nie polecam kupować w ciemno. Tu będzie albo miłość albo nienawiść, nic pośrodku - tego możecie być pewni. Cena około 100 zł.



YVES ROCHER KOKOS Z MALEZJI


Jedno słowo: zaskoczenie. Nigdy nie lubiłam kokosu w kosmetykach bo zawsze trafiałam na jego syntetyczne odpowiedniki, które nadawały się tylko do jednego: do odświeżenie kibla. Jakiś czas temu niechcący niuchnęłam tego delikwenta i poczułam kokos, ale w jakiej odsłonie! Kokosowe ciasteczka popijane Pinacoladą! Nie przeszłam wobec tego obojętnie. Teraz jesienią są jak ciepły szalik, jak talizman przed zimnem. Są cudne, a kosztują 19/39zł w zalezności od pojemności. Super!



Jak widzicie można mieć zapachy dobre bez wydawania fortuny, ale można też mieć zapachy dobre z wydawaniem fortuny :D Może taki mały przegląd komuś pomoże coś wybrać. Jeżeli jeszcze mnie coś kusi to kadzidlane zapachy na teraz. Jeśli macie jakieś propozycje w tym zakresie - dajcie znać w komentarzu :)

3 komentarze:

  1. Co do D&G się w stu procentach zgodzę. Niesamowity zapach ale w ciągu świąt Bożego Narodzenia pachnie się po nim niczym cukierek na choince. Reszta zapachów nie w mojej tonacji (tak się składa że ja mam bzika na punkcie perfum). Ja polecam sprawdzić zapach Marc Jacobs "Daisy". Zakochałam się w tym zapachu jakieś kilka lat do tyłu i nie mogę przestać go używać. To samo tyczy się Noa które świetnie sprawdza się w zimie zaś latem pachnie ogórkiem kiszonym. Co do Avonu to cóż, jest trochę fajnych zapachów. Jednak wszystko zależy od nuty zapachowej w jaki sposób się będzie utrzymywać zapach. Moim faworytem był "spotlight" którego usunęli właśnie z kolekcji. Niesamowicie trwały i charakterystyczny zapach. Teraz pozostał mi tylko perceive few, ładny ale ulotne i niepokonany today który nie schodził nawet po praniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. D&G faktycznie pachną jak takie soczyste landryny :D O Daisy słyszałam, zaciekawił mnie swoimi nutami, przemknął mi jakiś czas temu w zestawie InspiredBy od Kasi Tusk za dobrą cenę, bo całość z innymi kosmetykami 169zł. Teraz jeszcze dodatkowo są na te boxy promocje z kuponami z gazet, ale biorąc pod uwagę to ile próbek obecnie mam i ile jeszcze rzeczy testuję i ile miłości zapachowych po drodzę powstało - chyba się powstrzymam. Noa mam już od jakiegoś czasu wpisane w listę rzeczy do sprawdzenia. Z Avonowych wymieniłaś praktycznie te same, które przykuły moją uwagę - jeśli nawet niekoniecznie prezentowały się na mnie, to na innych ;) Dodałabym jeszcze Celebre - też już ich chyba nie można dostać. Today mam, ale "duszna kwiaciarnia" już do mnie nie przemawia, mogę zatem przekazać w dobre ręce ;) Z takich kwiotków to wolę np. Gucci Flora albo Elie Saab La Parfum.

      Usuń