poniedziałek, 26 października 2015

Podaruj mi trochę słońca! TOO FACED - CHOCOLATE SOLEIL

Oj tam wybory - politycy przychodzą i odchodzą, a kosmetyki są wieczne! Tą optymistyczną myślą zaczynam dzisiejszą notkę, by zaprezentować obecnego Premiera mojej kolekcji bronzerów, którym jest Chocolate Soleil od Too Faced

 

"Dwulicowi" od jakiegoś czasu szturmują blogosferę zapewne za sprawą wprowadzenia zza oceanu marki do polskich drogerii Sephora. Jeśli nie słyszałaś o cieniach "Chocolate Bar", to prawdopodobnie żyjesz w jaskini od wielu miesięcy bez internetu. Chocolate Soleil, to bliski krewny "czekoladki", który przykuwa uwagę ładnym zapachem i ładnym opakowaniem. 

Czy przykuwa uwagę także zawartością? Przekonajcie się sami.





Po pierwsze chciałabym zaznaczyć, że mam problem z identyfikacją produktu :D Okaz, który dostałam od Sephory nazywa się dokładnie Too Faced Chocolate Soleil, odcień medium/deep, ale idealnie takiego produktu nie posiadają na swojej stronie :D (link) Natomiast zidentyfikowałam go poprawnie dopiero na oficjalnej stronie producenta ;) (link).

Cóż, jak już wspomniałam CDS pachnie ładnie - jak wszystkie (większość?) pudrowe produkty Too Faced. Mimo wszystko nie jest to czekolada pełną gębą - nie zastąpi nam skąpania się w Nutelli czy okładu z czekolady Milka. Czekolada w wydaniu Too Faced to syntetyczna czekolada pokroju marki Terravita za swoich najgorszych lat i nic więcej. Zabawnie jest czuć taką woń po otwarciu opakowania, ale tu się zatrzymajmy i nie przeżywajmy blogowych orgazmów jakie miałam okazje czytać.

Kolor medium/deep posiadam jest raczej ciepły, ale to jeszcze ten rodzaj koloru, który od biedy użyjemy do konturowania na ciemniejszej karnacji. Do opalania - idealny.

Konsystencja jest dosyć miękka i przyjemna, fajnie nabiera się na pędzel. Jednakże sama pigmentacja nie jest tak powalająca jak w słynnej Bahamie Mamie, więc waćpana warto położyć tak ze dwie warstwy. Do tego lubi robić plamy, więc cierpliwość, precyzja i jeszcze raz cierpliwość przy aplikacji jest jak najbardziej wskazana.

Trwałość - temat problematyczny. Próbowałam go na kilku wariantach. W makijażu "codziennym" gdzie kładę krem, podkład, puder i dopiero go na koniec i w wariancie "niecodziennym" gdzie jeszcze po drodze na twarzy ląduje baza. Próbowałam go na trzech różnych podkładach i dwóch różnych pudrach. I niestety, nasz czekolady przyjaciel nie przetrwał na twarzy dłużej niż około 5-6 godzin. A mam cerę suchą, więc... No sami to oceńcie.

Kartonik, w który był opakowany wygląda TAK (link). Samo opakowanie imituje coś na kształt ciasteczka, ale takiego czarnego i nieoczywistego - mogę się nawet pokusić na stwierdzenie, że jest eleganckie na swój sposób. W środku opakowania znajduje się lusterko dobrej jakości, które nie zniekształca obrazu. Sam plastik opakowania jest solidny i mimo tego, że bronzer dwa razy chciał nauczyć się latać - dalej jest cały i zdrowy.

Mili Państwo, powiem tak. Miło jest mieć coś takiego uroczego w domu. Sięgam po niego prawie codziennie ostatnio i go lubię. Natomiast znam tańsze i lepsze bronzery, które kupicie bez uszczerbku na portfelu i bez uszczerbku na konturowaniu czy opalaniu. Bo Sephorowa cena ok. 120 zł za to co otrzymujemy raczej nie przyciągnie nawet największej snobki jeśli chce osiągnąć efekt wprostproporcjonalny do wydanej gotówki...

 

Jak pierwsze wrażenia?
"Poniuchacie" trochę rzeczy od Too Faced?
Jakie są Wasze ulubione bronzery?

(Zrobię za jakiś czas notkę o dobrych produktach do opalania i konturowania) :)


12 komentarzy:

  1. Raczej się na niego nie skuszę ;P Moimi ulubieńcami jest puder do konturowania z Inglota 505 i paleta ABH contour kit :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, jak sprzedam kiedyś nerkę, to kupię sobie ABH! :P

      Usuń
    2. Ja bym szła w wątrobę- bo sprzedajesz tylko kawałek a nie całą i jakby kolorek paletki nie pasował to mozna jeszcze kawałek uszczknąć. Bardziej przyszłościowe.

      Usuń
    3. Hahahaha <3 Okej! Tak przy okazji moja siostra ma dwie śledziony tak po prostu - ta to dopiero może robić hipsterskie deale :D

      Usuń
  2. Jestem jaskiniowcem! Ta dam! To mi sue podoba i jest to cos nowego w moim życiu:). Bronzera tegoż na oczy nie widziałam przed oglądnięciem Twoich fotek. Generalnie nie szaleje za tego rodzaju kosmetykami, bo mam mistrzostwo świata w robieniu plam
    na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niechlubny tytuł mistrzowski w robieniu plam, niweluje tytuł mistrzowski w pisaniu - tego jestem pewna ;) A z tymi jaskiniowcami to sobie tak żartuję i drwię, ale ja nie wiem dlaczemu w moim otoczeniu ludzie dostają za przeproszeniem pierdolca jeśli chodzi o tą firmę :o

      Usuń
  3. Oglądałam te brązery tylko raz i nie do końca jeszcze wiem czy chcę. Z Too Faced jak dotąd zdążyłam bardzo polubić kosmetyki do ust. Szczególnie ich kolorowe balsamy są rewelacyjne. Mnie bardzo kusi puder VitaLiberata i on jest teraz na liście chciejstw :)

    OdpowiedzUsuń
  4. tego typu kosmetyki używam od wielkiego dzwonu.

    OdpowiedzUsuń