Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie!
Cześć Czarownice! Halloween, Dziady czy Wszystkich Świętych za nami (wolałam wspomnieć o wszystkich trzech wariantach w ramach poprawności politycznej). Ale pociąg do magii, czarnych kotów i tajemniczych substancji można mieć przecież cały rok! Zanim pomyślicie, że ćpam naprawdę mocne narkotyki - może przejdę zgrabnie do mini recenzji wosku Yankee Candle pod tytułem Witches Brew.
Jako że mój blog ma mieć formę nie do końca poważną, przyjęłam, że pojawiająca się od czasu do czasu seria woskowa będzie mieć taki, a nie inny tytuł - dajcie znać czy "dom woskowych ciał" w nawiązaniu do niechlubnej hollywódzkiej produkcji Wam się podoba :D
Wosk jaki jest każdy widzi - to, że palimy je w kominkach w którym umieszczony jest tea light - wie chyba cała blogosfera i większość ludzi, którzy choć raz widzieli w internecie jakiś blog. W wolnym tłumaczeniu Witches Brew, to "napar czarownicy". Jak zdążyłam zauważyć ten wosk od YC przechodzi swoją kolejną edycję - co roku wydawana jest wersja z nową etykietą. Podczas tej edycji jest to... Hm... Dopiero teraz zauważyłam, że to kapelusz czarownicy z pająkiem na tle pajęczyny. Co roku jednak jest czarny. Mhrok.
- Producent opisuje ten zapach tak: "korzenny aromat egzotycznej paczuli z odrobiną pikanterii i uwodzicielską słodko-gorzką nutą."
- Jak moja siostra opisuje ten zapach tak: Anka, to pachnie jak kościół!!!
- Jak ja opisuje ten zapach: uważam, że producent i moja siostra Monika spotykają się gdzieś pośrodku.
Bowiem to zapach trudny do zdefiniowania. Jest w nim na pewno paczula, na pewno jest trochę ciepła, ale jest też trochę chłodu. Wyczuwam zarówno aromaty piernikowe jak i aromaty leśne, co w rezultacie może przywodzić na myśl skojarzenia kościelne. Czyż to nie bluźniercze, skoro mówimy o naparze czarownicy?
Zapach otulił wnętrze miłą aurą. Przy siostrzanych bajaniach z kubkiem herbaty pięknie komponował się z tą deszczową jesienią za oknem i przygaszonymi lampkami.
Podsumowując: zapach nieoczywisty. Spodoba się pewnie fankom perfum pokroju YSL Manifesto czy Black Opium albo Pacco Rabanne XXS. Fanki kwiatowo-wodnych propozycji pewnie nie będą zachwycone.
Cóż, wróżki muszą mieć swoje zapachy - a czarownice swoje :)
Myślę, że zapach nie przypadłby mi do gustu, jeśli mam się kierować słowami twojej siostry :)
OdpowiedzUsuńEch, nawet jeśli to jest "kościół", to taki drewniany, który stoi w lesie, a ktoś w nim wcześniej piekł pierniczki :D
UsuńŚwietna magiczna recenzja :) bardzo mi się podoba taki styl i klimat :) Nie wiedziałam, że Yankee Candle ma taki zapach. Teraz oczywiście go wypróbuję, nie będe zamawiać rózne tam "wedding day" albo "child's dream" :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Brzydki Ptak
Dzięki :) No tak, wedding day i inne takie nijak się mają do "ciemnej strony mocy" :P
Usuńchce go bardzo spróbować! już o nimc zytałam nie raz i jestem mega ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńMoże być teraz problem z jego dostępnością z racji "rzutu raz w roku", ale rozejrzyj się po czeluściach internetu kto wie... Powodzenia! ;)
UsuńLubie takie zapachy - kocham Habanite zatem pewnie i to trafi mi w nos. Ale... Mam przesyt wosków! To taki syndrom przedawkowania. Czymkolwiek by ten nieszczęsny wosk nie pachniał, powoduje u mnie atak... przez szacunek dla przestrzeni publicznej nie powiem czego...
OdpowiedzUsuńJak mi pierwszy raz napisałaś o Habanicie, to musiałam zobaczyć co zacz i mocno mnie zaintrygowała ta Pani :) Ja dopiero raczkuje z woskami, ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że można po jakimś czasie mieć ich dość.
Usuńrzadko palę bo mieszkam w kawalerce ;p
OdpowiedzUsuńYyy... A to nie są przypadkiem lepsze warunki do palenia wosków niż np. mieszkanie w mieszkaniu kilkupokojowym z innymi ludźmi? :P Nie każdemu może w końcu przypasować nasz roztapiany zapach ;)
UsuńKoniecznie muszę sprawdzić, wszystkie te perfumy bardzo lubie wiec wosk pewnie tez mi sie spooba :)
OdpowiedzUsuńSprawdź :)
UsuńMuszę wypróbować ten zapach;))
OdpowiedzUsuńNic nie stoi na przeszkodzie ;)
UsuńZnam go i bardzo lubię, mimo że to kontrowersyjny zapach. Też kojarzy mi się z kościołem, ale też z mokrą ziemią, z czymś wilgotnym, może z piwnicą... Palę go tylko w okresie Halloween, bo w inne dni raczej nie mam na niego ochoty ;)
OdpowiedzUsuńMokra ziemia - zgadza się, coś w tym jest ;) Piwnica już moim zdaniem niekoniecznie ;)
UsuńNie miałam nigdy tego zapachu YC, kolekcja halloweenowa jakby mnie ominęła, po prostu mnie nie zainteresowała :) Ale woski ich uwielbiam i nałogowo palę szczególnie w taką deszczową pogodę :)
OdpowiedzUsuńDeszczowa mówisz? U mnie już zimowa ;) Cóż, mnie akurat wyjątkowo takie klimaty helołinowe ciągną ;)
UsuńJa po opisie stwierdziłam, że będzie pachnieć "chłopem" a tu pachnie kościołem ;) Zapach starego kamienia, zatęchłe kościoła jak i kadzidła lubię może więc i dla mnie :P
OdpowiedzUsuń